Baba
ściga
arcybiskupa,
czyli jak skonstruować
młot na Kościół
Czy
histeria może być reakcją na histerię?
Owszem
może,
ale praktycy
uważają,
że należy raczej dać
w pysk. Za
chwilę zobaczymy, dlaczego załoga Komórki Rewolucyjnej wybrała
pierwsze rozwiązanie.
Niniejszy
raport przyniesie również pewne informacje. Z depeszy szefa
Centrali dowiemy się, że organizacyjne imię Racheli Cwajfogiel
brzmi Ruchla, że na lektorkę Puffel w jej partyjnym otoczeniu
wołają Chana, oraz że tak jak musiało dojść do awansu
Cwajfogiel na stanowiska komendantki Komórki, tak doszło.
Ale,
po kolei - jak mamrotała
pewna feministka na widok sesji plenarnej Konferencji Episkopatu.
Histeryczne
podniecenie objawiło
się na twarzach Ruchli Cwajfogiel i lektorki Puffel
o godz. 15:30.
Jeśli Czytelnik ciekaw jest, jaką postać przyjmuje histeria w
kręgach trockistowsko-neokonserwatywnych, to Czytelnik
natychmiast się dowie. Otóż ciało komendantki Cwajfogiel poddało
się wibracjom, znajdującym finał w górnych partiach oblicza. Oczy
Ruchli co 15 sekund uciekały w głąb czaszki, a
ich niespieszny powrót na powierzchnię odbywał się w
towarzystwie nasilającego się zwężenia czoła, od
góry i od dołu ograniczonego gęstą bujnością kapilarną, tak
charakterystyczną
dla Orientu. Tymczasem histeria w wykonaniu lektorki Puffel
demonstrowała się niżej i polegała na niekontrolowanym bieganiu
warg, od ucha do ucha. W końcu nie było wiadomo, czy to usta
wędrują, czy tylko, jak to później ujął protestant Mikołaj,
przesuwa się po nich mięsisty nos, niby jakiś
pozbawiony wstydu kursor.
Na
widok podniecenia lesbijskiego kierownictwa, usadowiona przy stole Komórka poddała się ogólnej
wesołości. Kiedy jednak lektorka Puffel rozdarła żółtawą
kopertę i odczytała
jej zawartość, zebrani ze swojej strony popadli w drgawki i trzeba
było pogonić Mikołaja, żeby napełnił szklanki.
Tekst
depeszy z Centrali był następujący:
Lew Szapirow do komendantów wszystkich jednostek. Ściśle tajne. Odczytać, spalić, a prochy odesłać do Centrali.
Towarzysze, czas rozliczeń z Kościołem Katolickim nadszedł. Kryptonim "Diana córka Onana" wybrałem w oparciu o Marlenę Jelenin za pociągnięcie pod sąd arcybiskupa Michnika, to znaczy nie arcybiskupa Michnika tylko arcybiskupa Michalaka, który pozwolił sobie na publiczne wygłaszanie poglądów religijnych w Unii Europejskiej. Nie będę taił wstydu, że na pomysł wpadła terenowa feministka, podczas gdy moje Komórki żrą i piją na koszt Fundacji Walezego za pieniądze banków z drapaczy chmur.Nakazuję przydzielić każdemu towarzyszowi jednego katabasa z mycką i niech on go ciągnie za wygłaszanie do budynku sądowego, a ja już wyroki podyktuję. Jeśli adwokat biskupa z jakąś niedożywioną sędziną wygra, to rozkazuję od razu ciągnąć za inny cytat! Ledwo dany biskup wstanie z rannej toalety, już będzie wołał szofera i kauzyperdę. Po wyroku zawołać telewizję, ustawić się przed kamerą z Hartmanem albo jakimś chłopem, pierekińczykiem na babę, i brać się za nowego prałata.
Na odpowiedzialnego mianuję komendantkę Ruchlę Cwajfogiel, a na odpowiedzialnego za Cwajfogiel mianuję Chanę Puffel. W tył i wykonać!Lew Szapirow. Koniec.
-
Ciekawe, jak to kurwa zrobić
- zainicjował analizę polecenia Hak. - Biskupów jest tyle, a nas
tyle. Na samą papugę przypadłoby ze dwudziestu.
-
Na mnie baranie nie licz, - wystosowała
ustny protest klatka. - A Szapiro ze swoim pomysłem może mnie,
wiesz co.
-
Zobaczysz, durna - wyciągnął czarny notes nadkomisarz Jojo - że
ten Szapiro jeszcze ci rozdmucha pierze na wyleniałej dupie.
Na
co dumny amazoński ptak płci żeńskiej nie wytrzymał, wystawił
w kierunku zebrania kuper i uniósł
pióra o kolorach tak świeżych
i intensywnych, że tęcza z Placu Zbawiciela spaliłaby się sama,
ze wstydu i bez udziału
państwowego monopolu zapałczanego.
-
Przeproś ją, Jajo - rozsądził sprawę Libero. - Nadieżda ma puch
gęsty, a kuper różowy.
-
A teraz schowaj dupę, bezwstydnico - warknął Robin. - A co do tej
Jelenin, to ja bym zadzwonił do Pałacu, żeby jej dali Orła
Białego i talon na Jacykowa.
-
Myślę,
że dla odwrócenia uwagi baba powinna się przefarbować
na Słowiankę
- zaproponował Jojo, w
stałej potrzebie wykazania się.
-
Durny pomysł, ona już jest blondynką - raz jeszcze pogardliwie
naprostowała szabesgoja Amam, agentka wywiadu M.
-
Blondynka? Coś jak Szapirow w swoim klubie "Brązowa
Rura" - kłapnęła dziobem papuga.
-
Ostatnio Lowka jest ryży - skorygował
info Robin. - A co do klubu, to jego nazwa jest "Czerwona Rura".
I nie ma z czego
rechotać.
-
A co będzie, jak Michalak zamiast jechać do sądu, pójdzie sobie z
brewiarzem do parku? - zastanowiła się na głos lektorka Puffel.
-
To się zleci, żeby prasa napisała, że ten Brewiarz jest gejem -
nie dawał za wygraną Jojo.
-
Zamknij się Jajo, bo ci nałożę kaganiec - przestrzegła Amam.
-
Nie zapomnij tylko wsadzić
mu potem do mordy słomkę - zatrzoszczyła
się Nadieżda. Żryć
nie będzie mógł,
za to się kretyn schleje i zaśnie.
Nadkomisarz
Jojo przeniósł się w okolice stojaka z paprotką i poślinił
długopis.
A
ja, widząc poziom debaty, zaczęłam szukać płaszcza. Dom Nadieżdy
był w lokalu Komórki, więc ptak nie miał gdzie iść. Papuga spojrzała na mnie z
podszytą humorem zazdrością, a ja oddałam jej spojrzenie zabarwione
z lekka aktorskim współczuciem. Zapytałam telepatycznie Bazyla,
czy na niego też pora, ale kot wskazał mi wzrokiem nadkomisarza
Jojo, gryzmolącego w czarnym notesie jakiś nowy donos i
uznał, że lepiej będzie jeśli na wszelki wypadek pozostanie przy klatce.
Kiedy
już naciskałam klamkę, Nadieżda przywołała mnie do siebie.
-
Mam nadzieję - szepnęła papuga - że arcybiskup M. nie poniży się
do stawienia się w sądzie.
-
Z powodu opinii - uzupełniłam - która jest z innego wymiaru niż
wymiar sprawiedliwości.
-
Na którą łeb skarżącej jest za ciasny - dorzuciła swoje
uzupełnienie do mojego Nadieżda.
-
I nie ma to nic wspólnego z kolorem jej włosów - zakończyłam
cykl uzupełnień.
Na
ulicy przyglądałam się przez chwilę przechodniom i chociaż na
żadnej twarzy nie odkryłam "naukowych znamion ideologicznego
skretynienia", to jednak uświadomiłam sobie, że autentyczny
optymizm jest w naszym dzisiejszym świecie pojęciem
na wymarciu. A potem przypomniałam
sobie o trzecim i pierwszym Prawie Papugi Nadieżdy
(PPN).
Przypomnę
je w wersji bez wygładzeń:
III
PPN: Jeśli jest do zrobienia jakieś
świństwo, zgłosi się co najmniej jeden ochotnik.
I
PPN: Kutasów nigdy nie zabraknie.
Postanowiłam
nie dostosowywać tego
ostatniego do obupłciowych realiów
raportu. Bo czy dzisiaj płeć
nie staje się płynna?
Jak zawartość
niemowlęcych pampersów?
Władysława