Zwróciła
się do mnie Siostra Przełożona, zarządzająca na co dzień
szpitalem WSBN, z prośbą o udostępnienie jej miejsca na
rubrykę, którą prowadziła do niedawna na forum Stanisława
Michalkiewicza, a która cieszyła się sporą popularnością.
Chodziło jej o wątek "Zdjęcia paskudne oraz paskudne
wyjątkowo" (© Rozpuszczalnik).
Nie
mogłam odmówić. I to nie tylko z powodu sympatii, jaką wobec
niej żywię, ale również dlatego, że pomiędzy naszym Wirtualnym
Szpitalem dla Bardzo Nerwowych, a psychiatrycznym lecznictwem
zamkniętym istnieją Dzikie Pola, na których grasują osobnicy
tknięci zarówno agresywną głupotą, jak głupią agresywnością. Prezentacja ich wyczynów może
mieć istotny wymiar edukacyjny, z
dodatkiem humoru i humorku sytuacyjnego.
Zwłaszcza obecnie, kiedy ze zdaniem "śmiech to zdrowie" mają
kłopoty nie tylko rządy,
zaprowadzające "Nowy Porządek Światowy",
ale również
liczne kraje, podbarwione jedną z tych religii, które bez żadnego skutku, za to regularnie, sadzane są w Asyżu
na ekumenicznych stołkach.
Jednym
słowem - skoro dr Fciak, dyrektor WSBN wyraził zgodę,
nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Siostrze Przełożonej sukcesów.
Pani
kolej, Siostro P.
Władysława
*
* *
Dziękuję,
pani Władziu.
Teraz
ja:
"CAROLAC"
- lakier, którym sobie możesz...
Siedziałam
na pomoście rozciągniętym
nad żółtawą
wodą,
nieco na południe od Paramaribo, i w zachwyceniu przyglądałam się
składowi Komitetu Honorowego Bronisława K. Tego samego, któremu
po
aferze z "bulem i nadzieją", ktoś
przyczepił
metkę "Sitting Bull", a którego Rozpuszczalnik uczcił,
dając swojemu najnowszemu cocktailowi najpierw nazwę "Sleeping
Bull", a ostatecznie "Sliping Bul".
Każdy
lokator Pałacu Prezydenckiego obwieszcza, że
jest "prezydentem wszystkich Polaków". Logiczne jest
zatem, że jako Polka aż
ugięłam
się
pod cząstką
honoru kapiącego
z Komitetu
Honorowego Bronisława
K.
i zaczęłam bezwiednie recytować
jego skład.
Spowita w kolorowe esy-floresy nazwisk i imion Polsce zasłużonych,
nie zdawałam sobie sprawy, że za moimi plecami zdążyli
rozsiąść
się bracia Wkurzak.
Zrobiło
się zabawnie, bo Wkurzakowie jęli reagować na głos. Niech
Czytelnik zatka sobie teraz uszy, bo dojdzie do naruszeń
zasad dobrego wychowania, a ja przecież
jestem w gościnie u kronikarki, którą
nie raz widziałam piszącą
w nausznikach.
- Ja czytam "Bartoszewski Władysław", a zza pleców dobiega mi "Amen", a za chwilę "Kaputt".
- Ja czytam "Cywińska Izabella", a słyszę "kto to?" i rechot.
- Ja czytam "Holland Agnieszka", a za mną aplauz, coś w rodzaju karnawałowego szaleństwa z udziałem trąbki i grzebienia.
- Ja czytam "Pszoniak Wojciech", a z tyłu dobiega, że "będzie potrzebna trzecia runda, bo drugą unieważnią z racji 100 procent na bula".
- Ja czytam "Rottenberg Anda", a starszy Wkurzak znowu się podśmiechuje "kto to?". Po czym odzywa się młodszy, żeby starszy uważał, "bo do kogo się zwróci, jeśli kielecki ROT nie zechce przyjąć na Sabat Świętokrzyski jego chóru "Pierdzące Kury Jurka Wkurzaka". (Bystry ten Franek; nie zginąłby w szołbizie czy kulturze.)
Kiedy
zdjęłam z kolan laptopa, obaj bracia
zawyli "a gdzie Hartman?", co zbyłam
milczeniem, żeby nie musieć
potem cytować siebie samej.
Na
tym relację z lektury listy honorowej
urwę, bo zrobiłam się głodna, a tu
kuchnia zwołuje na wieczorny obiad.
Pozostaje
tytułowa
sprawa zasłużonego
artysty III RP, Tomasza Karolaka, tego, co wsławił
się
odkryciem,
że
"Komorowski
jest człowiekiem z krwi i kości"
i naukowo obalił wszystkie niegodne przypuszczenia.
Karolakowego
autorstwa jest też ta wypowiedź:
"Muszę
to powiedzieć - kampania przeciwników prezydenta Komorowskiego ma
tyle wspólnego z rzeczywistością, co seriale, w których ja gram.
To jest fikcja, ale my lepiej to gramy, dlatego oglądają nas
miliony. Jako aktor zawodowo pracujący z fałszem i prawdą - a im
lepszy aktor, tym mniej kłamie - powiem państwu, że ja nie mogę
tego słuchać"
Kto
to w stu procentach zrozumiał,
niech sobie te sto procent w postaci 100 punktów
przyzna.
I
niech nadstawi uszu, bo Karolak
postanawił
się skompromitować doszczętnie i tak ustawił
zwrotnicę autodestrukcji:
„Nie
chcę żyć w Polsce, gdzie nie mogę przeczytać sztuki pod Pałacem
Kultury, bo jestem opluty i naruszona jest moja godność osobista,
co miało miejsce w przypadku spektaklu "Golgota Picnic".
Zapomnieliśmy już o tym, prawda?”
W
reakcji na cytat, Franek Wkurzak zadowolił
się
zwięzłym
"O kuuurwa!", podczas gdy w organizmie starszego doszło
do wstrząsu
i brainstormingu. "Lak,
lak, lak,..." naprowadzał siebie Jerzy Wkurzak, aż w końcu wystrzelił
sloganem reklamowym, którego obiekt wprawdzie jeszcze nie istnieje,
ale istnieją powody, dla których warto by uruchomić
produkcję. Slogan chwytał za serce i brzmiał "CAROLAC",
lakier, którym sobie możesz...".
- Wielka szansa dla świata
polityki i szołbiznesu,
panie Jurku! - zawołałam, ale jego
już nie było.
Poleciał
na komuter zastrzec swoje prawa.
Foto: z sieci |
A
więc
"Lakier,
którym sobie możesz...".
Postanowiłam
nie zgadywać, kto i co będzie
"sobie mógł".
Siostra
P.
PS
Jak
mogłabym pominąć
tę fotografię,
ilustrującą
informację z interii.pl: "Kwaśniewski:
Nie mam wątpliwości, że gen. Jaruzelski poparłby Komorowskiego".
Czy
kandydat, za którym stoją duchy, może nie wygrać?
(Moja
odpowiedź: może.)