Złota44 (David Libeskind) |
Koniec ery mistrzów (1)
Czy
każdy
czytelnik kronik wie, co to jest dekonstruktywizm?
Normalne
zajęcie architekta polega na konstruowaniu. Tradycyjnym owocem pracy
architekta jest nie tylko coś, co ma dach i w czym da się mieszkać
albo pracować, ale również coś, na co ma się ochotę patrzeć i
ewentualnie wejść do środka.
Od
malarza oczekujemy, że namaluje obraz, który jeśli nawet nie da
się skojarzyć z czymkolwiek, to przynajmniej wywoła wrażenie,
dające się usytuować
pomiędzy pragnieniem ucieczki a marzeniem o stołku dla dłuższej
kontemplacji.
- Czy malarz, ożywiony pragnieniem przejścia do historii, może namazać coś, co wywoła w widzu mdłości, a właściciela galerii zmusi do zakupu spluwaczki?
- Czy architekt może świadomie zaprojektować budowlę, która na pobliskich ulicach będzie powodowała wypadki drogowe, za to w lewicującym snobie wywoła intelektualną erekcję, niemożliwą do podtrzymania bez medialnych cmokań?
W
obu przypadkach odpowiedź
jest pozytywna.
Art
Buchwald napisał kiedyś felieton o biciu rekordów w zwiedzaniu
Luwru. Regulamin był prosty - należało zatrzymać się przed Mona
Lizą, wykręcić na pięcie przed Wenus z Milo, zwolnić przed Nike
z Samotraki, kontemplować przez dwie sekundy Świętego Ludwika El
Greco, itd. Rekordy były bite z roku na rok, ale prawdziwy
przełom nastąpił dopiero w chwili wprowadzenia do konkurencji
trampek.
Otóż
coś podobnego wystąpiło w architekturze. Rolę trampek wziął na
siebie francuski Żyd, Jacques Derrida, z zawodu filozof.
Uwaga,
jeśli w tym momencie ktoś odważy się na wyznanie, że wczoraj za
dużo
wypił,
albo że ma do Derridy taki stosunek jak Derrida do rozsądku, niech
opuści
poniższy
akapit i skoczy do miejsca, które oznaczę trzema gwiazdkami.
Derrida
nie lubił terminu postmodernizm;
tymczasem za postmodernistę uchodzi. Trudno mu będzie coś
w tej sprawie zrobić,
bo w międzyczasie
przeniósł
się na łono Abrahama. Istotne jest jednak dla niego, że ma on w
umysłach postępowców rangę Mojżesza, oraz że z jego prac,
mniej więcej 35 lat temu, wyłonił się dekonstrukcjonizm.
Jak
sam pisał,
dekonstrukcja
"jest sposobem odbioru tekstu. W istocie nie ma nic poza tekstem
i każdy komentarz na temat dzieła, także pochodzący od autora,
jest jedynie przyczynkiem, kolejnym odrębnym tekstem podlegającym
interpretacjom, lecz bynajmniej nie uprzywilejowanym."
Komu
powyższa
definicja za słabo łaskocze podniebienie, może zajrzeć do
Słownika wiedzy o literaturze, gdzie stoi:
Dekonstrukcja
kwestionuje tradycyjny pogląd,
że tekst ma niezmienne, całościowe znaczenie. Tekst w ujęciu
dekonstrukcji nie jest jakąś strukturą statyczną, ale
strukturowaniem, opiera się na grze, bezustannym wytwarzaniu i
przemieszczaniu sensów, jest on uwikłany w nieskończoną sieć
relacji intertekstualnych.
(***)
Dlaczego
w dzisiejszej kronice mówimy
o dekonstruktywizmie? Na to pytanie ma zamiar odpowiedzieć ciąg
dalszy kroniki.
Ale,
po kolei - jak mruczy kierownictwo Światowej Zgnilizny, podsuwając
Polakom do podpisu "Ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w
rodzinie".
Po
ostatniej, dziesiątej nocnej sesji, poświęconej nowym prądom w
Watykanie, Komórka Rewolucyjna ciężko i niechlujnie spała i
pewnie nie obudziłaby się
przed Hejnałem Mariackim, gdyby o 10:30 nie postawił
jej na nogi 100 decybelowy capstrzyk w wersji wokalnej, wykonany
przez nowomianowanego oficera politycznego Komórki, Racheli
Cwajfogel, skądinąd dyrektorki gabinetu w Ministerstwie Zagranicy i
żony lektorki Puffel, również z grubsza biorąc kobiety.
Z
uwagi na przerwę w raportach, nie od rzeczy będzie przypomnieć, że
dwa kwiaty, stanowiące istne osiągnięcia genetyki - lektorka
Puffel i Rachela Cwajfogel - połączyły swoje szypułki urzędowym
węzłem w Hiszpanii, oraz że plotka niesie, że ślub dawał i
związek błogosławił sam Zapatero. Dodam, że redaktor Sobakiewicz
pozwolił sobie kiedyś pod adresem tego "małżeństwa"
zapytać "która z nich jest koza?", tak obie były z
wyglądu paskudne, a z usposobienia męskie. Sobakiewicz miał potem
na obronę chwilowy "stan wskazujący", ale powrót do łask
w Gazecie zajął mu rok z okładem.
Wrzask
dyrektorki Cwajfogiel, jakkolwiek porwał wszystkich na nogi, to jednak nie od razu.
Jako piewsza zamknęła za sobą drzwi łazienki Amam (agentka
wywiadu M.), a jako ostatni otworzył je od środka Robin, ukazując
różowe puszki na rannych pantoflach i dziwnie dobry humor
(przywracam Robinowi oryginalne brzmienie jego imienia, ale
odmawiam pisania "Robin dawniej Rebek", co próbował mi
zasugerować Libero, w oparciu o czekoladowy precedens "E.
Wedel dawniej Zakłady 22 Lipca dawniej E. Wedel").
Czas
wyjaśnić, skąd na samym
początku raportu wzięło się zdjęcie Pałacu Kultury i Nauki,
obok którego, w samym środku pejzażu, widać dziwny obiekt,
sprawiający wrażenie dolnej połówki krawata, przyklejonego do
wysokościowca na całej długości, za to do góry nogami.
Otóż
tę fotografię rzuciła na ekran oficer polityczny Cwajfogiel i
wpatrzyła
się
w zebranych pytająco.
-
Z bliska tego nie widzieliśmy - jako pierwsza zabrała głos papuga
Nadieżda - ale podobno ginekolog Szczywąs z parteru widział i
chwalił.
-
Jojo, zarzuć na to przenośne Zoo marynarkę - nakazała Cwajfogiel.
Jojo
zarzucił, ale nie minęła minuta, jak przez tkaninę wyjrzał na
światło dzienne zakrzywiony dziób, a na podłogę wypadło parę
guzików i znany wszystkim czarny notes, z listą osób podejrzanych
o mowę nienawiści i antysemityzm.
-
Zabiję ścierwo! - wrzasnął Jojo, ale nim zdążył runąć w
kierunku klatki, runął w sensie dosłownym. Czyja noga wysunęła
się i znikła, nie potrafię powiedzieć, ale na widok
rozciągniętego na podłodze Joja doszło do gorszącej sceny
ogólnego rozbawienia.
Próbujący
odzyskać marynarkę Jojo szarpał się jeszcze z dziobem Nadieżdy,
kiedy Cwajfogiel przeskoczyła na zdjęcie
nr 2.
Frank Gehry |
-
O kurwa! - dał
się usłyszeć Hak po minucie ogólnego milczenia.
-
Jaskrawy przykład burżuazyjnego nadużycia w architekturze. Ohyda,
niefunkcjonalność, wysokie koszty - dał swoją recenzję Jojo. -
Coś takiego nigdy by nie stanęło w Tel Avivie.
-
Musiała tam pierdolnąć butla z gazem - powrócił do słowa Hak.
Rachela
Cwajfogiel porwała się do okna, tyłem
do konferencji. Coś zawisło w powietrzu, a ja, korzystając
z okazji, że to coś
jeszcze nie opadło, znowu zastrzegę
się, że cytuję wulgaryzmy wyłącznie z kronikarskiego obowiązku
i potrzeby oddania ducha rewolucyjnego. Z jego
wrodzonym dualizmem "brzydota - piękno", który odwiecznej
Rewolucji nakazuje "zabierać sprzed drobnomieszczańskiego
pyska każde jabłko, jeśli nie ma w nim robaka".
Kiedy
oficer Rachela wróciła na miejsce, ujrzeliśmy zdjęcie nr 3.
David Libeskind |
-
O kurwa! - zabrzmiało.
-
Powtarzasz się Hak - wytknął Hakowi oratorski błąd Robin.
-
Czy to na lewo, to synagoga? - sięgnął
po czarny notes Jojo.
-
To już nie butla z gazem! - w głosie Amam zabrzmiał niepokój, podbarwiony oskarżeniem. - To mi wygląda na
zamach terrorystyczny.
-
Gdzie i kiedy? - otworzył wyciągnięty notes Jojo. - W Jerozolimie?
Trudno
byłoby uznać zachowanie Cwajfogiel za odpowiedź, bo Rachela najpierw podjęła nieudaną
próbę wysmarkania się w biało-niebieski batyst, a potem od nowa
popełzła do okna
prezentować plecy.
Fotografia
nr 4 - zaanonsowała po kilku minutach.
David Libeskind |
-
O kurwa! - nie wytrzymał Hak.
-
To już się, za przeproszeniem, robi nudne! - eksplodował Robin.
-
Kiedy Putin zestrzelił ten samolot i dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
- doprowadziła się do krzyku agentka wywiadu M.
-
Zamknij się, Amam - poradziła Cwajfogiel i ukazała
obrazek nr 5.
Frank Gehry |
-
Kto rozdeptał tego chrabąszcza? - wyrychlił się Robin, żeby
nie dopuścić
Haka do głosu.
-
O kurwa! - nie dał
się
zneutralizować
Hak.
Fotografia
6 - zapowiedziała
prezentatorka.
David Libeskind |
-
Stul pysk, Hak - ostrzegł Robin.
-
Wygląda jakby hipopotam molestował od tyłu krokodyla - zastąpił
Haka Libero, liberał i hedonista.
-
Dosyć! Wystarczy tego! - wyłączyła komputer nadzorczyni Komórki..
- Nie będę wam wbijać do łbów, co to jest dekonstruktywizm...
-
Brzmi to świńsko i antykościelnie, no to niech Rachela wbija! -
zaprotestował
wegeterianin i protestant Dnia Ósmego, Mikołaj.
-
Nie wbije, bo ona sama nie wie co to jest - dobiegło
z klatki. - A jak wie, to nie rozumie.
-
Jojo!!! - uniosła
palec Rachela.
-
On najpierw musi pozszywać marynarkę - dał
Jojowi usprawiedliwienie Robin. - Przecież nie będzie prowadził
walki politycznej przy użyciu jakichś szmat!
-
Jedno wam powiem - przeszła do porządku nad incydentem Cwajfogiel -
na wszystkich fotografiach znajdują
się światowej
rangi dzieła architektów dekonstruktywistów, Franka Gehry dawniej
Goldberga i Daniela Libeskinda dawniej Libeskinda.
-
A co łączy ich trzech, jeśli
dorzucić do nich Derridę?
- kontynuowała Rachela. - Łączy ich to, co mnie łączy z lektorką
Puffel i niech amazońskie ptaszydło zamknie dziób, bo jak nie, to
ja mu go zamknę za jaskrawą
homofobię!
-
Kisz mir in toches! - skorzystał jidiszowo z okazji Jojo i wypiął
się w stronę klatki.
-
Sam się w dupę pocałuj! - odparowała Nadieżda. - Albo poproś
...
-
Odczep się ptaszku, ja ciebie nie zaczepiam - przewidział
ciąg
dalszy Robin.
-
W istocie, uniosłam się! - wyjaśniła
papuga i uniosła
się
w powietrze, żeby
móc
opaść.
-
Co to ja mówiłam? - zajrzała do notatek Cwajfogiel. - Aha, łączy
ich przynależność do narodu wybranego.
-
Mnie się od razu ich dzieła podobały - w ciągu
sekundy zadeklarowała
Amam.
-
Głowę dałbym - wysunął głowę Jojo - że niejeden taki budynek
zdobi Tel Aviv. Konstrukcje tych architektów
uderzają
pięknem,
funkcjonalnością
i niskimi kosztami.
-
O kurwa! - pogubił się Hak.
-
Nie ma w ich przypadku mowy o burżuazyjnym nadużyciu estetyki
artchitektonicznej i urbanistycznej - zapewnił Robin. - Od dawna, z
moimi amerykańskimi studentami, przygotowuję materiały do filmu na
temat dekonstrukcji.
-
Jeśli chodzi o fotografię nr 5, to wbrew temu, co dało się
słyszeć z moich ust, nie chodzi o zamach terrorystyczny, tylko o
zgodne z Talmudem rozwinięcie synagogi w kierunku nowoczesności, w
jej estetycznym, politycznym i militarnych aspekcie.
-
Mam uwagę w stosunku do fotografii 6 - powrócił do głosu Robin. -
Według mnie, wcale nie jest pewne, że hipopotam molestuje od tyłu
krokodyla. Bo też skąd
jest Liberowi wiadomo, że to nie krokodyl tyłem molestuje. Wiem,
bo kiedyś, w czasie kręcenia w wodzie, widziałem
i czułem, jak lubieżnie
podpływały do mnie bobry, mało
atrakcyjne z przodu, a co dopiero z tyłu.
Frank Gehry |
David Libeskind |
Podsumowaniem
zajęła się
prowadząca zebranie
oficer polityczny Cwajfogiel:
-
O tym, czy Złota44
jest dziełem
wybitnym nie będzie
decydował
jakiś
nieznany ginekolog Srawąs
z parteru...
-
Nieznany? Owszem, znany. Od kiedy specjalizuje się
w in
vitro,
nawet bardzo znany -
zaprotestowała
papuga. - A poza tym, nie Srawąs
tylko
Szczywąs.
-
Jaka różnica! - nie potrafiła ukryć irytacji Rachela. - I nie
życzę sobie, żeby mi kurnik przerywał podsumowanie i wolne
wnioski. Tak jak powiedziałam, o wartości dzieła
- och jakie to dzieło,
och jakie dzieło!
- nie będzie decydował ani Srawąs ani Szczywąs, tylko Centrala i
władze stolicy. Jeśli
Daniel Libeskind jest zadowolony ze swojego Szklanego Żagla i mówi,
że
"jesteśmy na początku fantastycznej zmiany", to tak, jak
by zadowolona była cała Warszawa. Dziękuję
zebranym za bezwarunkowe poparcie dla architektury, którą
będziemy
pokrywali nasz kraj. Ja powtarzam - nasz kraj. Niech w naszym kraju
znika poziom, pion i ukos. Niech, zgodnie z zasadami
dekonstruktywizmu, w naszym kraju przyszłość
zacznie się
wyrażać
w przedsięwzięciach, które
gdzieś się zaczynają, jakoś przebiegają i gdzieś się kończą.
-
Z dzioba mi to towarzyszka wyjęła - popadła w entuzjazm klatka. -
Co za przeznaczenie: gdzieś się urodzisz i gdzieś skończysz!
Cudo! Wszystko, co ważne,
znajdzie się
gdzieś!
W tym momencie,
nie wiadomo skąd, wdarła się
do Komórki cisza. Była dobrej marki - gęsta
i szczelna. Czoło oficera politycznego pokryło się czymś, co
prędko
schowało
się
pod warstwą tłustego kremu rozpuszczonego w pocie.
Pozbawiona oparcia w osobie lektorki Puffel, Rachela Cwajfogiel
musiała podjąć decyzję samodzielnie. W oczekiwaniu, Nadieżda
zatrzepotała
skrzydłami wysuniętymi
aż
poza pręty klatki. Papuzi dom wydał się nagle mniejszy od swojej
lokatorki i można
było
odnieść
wrażenie, że całość
uniesie się i zaatakuje Rachelę lotem nurkowym.
-
Cieszę się, że nasz zasłużony dla rewolucji ptak wszystko pojął
i wszystko podziela - powiedziała nieswoim głosem Cwajfogiel.
A
potem patrzyliśmy
bez reakcji, jak dyrektorka gabinetu w Ministerstwie Zagranicy zbiera
papiery, rozmawia przez telefon w kuchni, wraca ze złą satysfakcją
w oczach i strzela za sobą drzwiami.
Komórka
Rewolucyjna na Wysokim Piętrze ma swoje rutynowe zachowania,
wypracowane jeszcze za rządów emisariusza Zylbersztajnowa. Przyjęte
jest, że
część
artystyczną
zebrania otwiera Hak
zawołaniem "No to nalewaj, Abstynent!". Jedynym, który
nie pije Stolicznej jest nalewkowy, Mikołaj. Z klatki wysuwa się
pojnik i ostatecznie do grona niepijących wypada mi
dorzucić jedynie kota Bazyla i siebie samą.
Zdarza się czasem, że ulegam namowom zgromadzonych, ale po pierwsze
wolę whisky, a po drugie trzymam się zasady, przekazanej mi kiedyś
telepatycznie przez Bazyla: "Gdzie pracujesz, tam nie
świętujesz!". Kto tę
zasadę
kotu podszepnął,
nie mam pojęcia, ale nie potrafię zagwarantować,
że
nie maczał
w tym palców
dr Fciak, dyrektor naszego Wirtualnego Szpitala dla Bardzo
Nerwowych,.
Wymieniłyśmy
z Nadieżdą zmęczone spojrzenia i w drzwiach przepuściłam przed
sobą Bazyla. Schodziliśmy po schodach noga w nogę, łapa w łapę.
Na dole, Bazyl zatrzymał się na wysokości piwnic i żegnał mnie
wzrokiem przez całe kilkanaście metrów dzielących skrzynki
pocztowe od wyjścia.
Na
zewnątrz powietrze było
wilgotne, a ludzie zamyśleni. Mnie zaś raz jeszcze przyszło do głowy, że
jeśli
przyznajemy sobie prawo do bezlitosnej oceny szeregowych
"pracowników"
Rewolucji, to o ile ostrzej powinniśmy patrzeć na manipulatorów z
Centrali. A potem na
tych z Centrali
Central. I tak coraz wyżej, aż
stwierdzimy, że od spoglądania
w górę
zaczyna boleć
nas szyja i wtedy nieuchronnie pozwolimy sobie na myśli
okrutne.
Władysława
__________________________________________________________
(1)
"Skończyła się era mistrzów i arcydzieł i dziś każdy może
skomponować Piątą Symfonię Beethovena, więc krytyka traci na
znaczeniu." (Daniel Libeskind, w rozmowie z Onetem, 6 marca
2015)